TRUE TRI LOVE- gdy pasja staje się miłością, prawdziwa historia współorganizatorów Samsung River Triathlon Series
14 lutego 2022

Czy miłość to pasja, a może pasja to miłość…Z całą pewnością ludzie, którzy pokochali swoją pasję, są osobami szczęśliwymi. Gdy natomiast robi się coś z pasją, to ani jednego dnia się nie pracuje i przynosi to wiele szczęścia.

Każda pasja, ta prawdziwa, której poświęcamy każdą wolną chwilę ma w sobie potencjał miłości. W innym przypadku nie jest pasją lecz sposobem na zabicie nudy. Z pasją jest trochę, jak z miłością do drugiej osoby. Zanim znajdzie się tę jedyną, prawdziwą miłość, umawiasz się z różnymi osobami. Pewnego dnia trafia się na kogoś i czuje się, że to jest to. A później staje się partnerem na całe życie.  Lecz żeby miłość cały czas płonęła tak jak na początku, należy o nią dbać, troszczyć się, aby mogła się przede wszystkim rozwijać. Gdy ma się swoje „hobby” i traktuje się je bardzo poważnie, rozwija się w nim, chce być coraz lepszym to właśnie jest ten potencjał. Miłość, taka oczywiście inna niż do drugiej osoby, ale jednak to miłość do tego, co się robi i jak.

Tak w skrócie mogliby o swojej PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI DO TRI, powiedzieć czterej współorganizatorzy najmłodszych w Polsce zawodów triathlonowych w całości rozgrywanych na rzece Warta. Natomiast ich początki były zupełnie inne, tak samo jak oni są różni.

Dwóch głównych pomysłodawców najpierw zawodów, a później Fundacji swoją pasję odkryli bardzo wcześnie, bo w wieku młodzieńczym, gdy trenowanie tak mało popularnego sportu było trudne. Radzili sobie jak potrafili pływając w okolicznych jeziorach, jeżdżąc na rowerze i biegając. Wytrwałość zwieńczona została po pewnym czasie pierwszymi sukcesami. Lecz mało kto wie, że początkowo u jednego z nich serce należało do piłki nożnej, gdzie szybkie bieganie oraz refleks są tak samo ważne jak w TRI. Jednak sport zespołowy porzucił najpierw dla duathlonu, a później dla triathlonu. Obaj tak kochają sport, że nawet w tym zakresie są wyuczeni. Swoją pasją zarazili pozostałych dwóch współorganizatorów, którym również za mało było adrenaliny w uprawnianiu jednego sportu i postanowili po 30 roku życia połączyć pływanie i rower z ukochanym już bieganiem. To dało im życiu jeszcze więcej sportu i codziennej dawki pozytywnej energii.

Pomimo, że pochodzą z różnych miast, wykonują różne zawody to ich życiowe drogi, parę lat temu splotły się, a efekt tego splotu przyczynowo skutkowego wszyscy możecie już od ubiegłego roku  podziwiać i brać w nim udział. W ich MIŁOŚCI DO TRI widać energię, zaangażowanie, a co najważniejsze chęć rozwoju, by stawać się coraz lepszym nie tylko dla siebie, ale także dla triathlonistów którzy im zaufali.

Jak widać, pasja wymaga wiele wysiłku, czasem jest drogą wielu zmian w życiu, ale daje satysfakcję, poczucie szczęścia. To jest miłość. W przypadku tej czwórki  z całą pewnością jest wielka, bo z miłości do pasji stworzyli coś pięknego, niepowtarzalnego jedynego w swoim rodzaju, co pochłania ich bez reszty. Godzinami i dniami pracując łączą życie zawodowe, rodzinne z przygotowaniami do River. Tutaj wyrazy podziwu należą się ich kobietom, które to wszystko wytrzymują ale o nich będzie w następnym miesiącu.